czwartek, 4 października 2012

Lili

Dawno nie było mojego małego perszinga, który już tak urósł, że wskakuje na wannę i parapet (o zgrozo!).
Z bólem serca musiałam ewakuować z parapetu zielistkę, zamioculcasa, resztki fittonii i jej szczepki w miseczce, bo Lili do wszystkich się dobierała.
I stojaki na kolczyki, bo oprócz kręcenia nimi, wspinała się na nie.
Parapet został więc ogołocony i wygląda koszmarnie.
Może postawię na nim ozdobne butelki, są duże i ciężkie, bo wypełnione żółtymi kamyczkami.
Tylko moja monstera została na stoliku obok. Biedna, pogryziona.
Ale kiedy ją zabrałam, po prostu nie mogłam patrzeć na pustą ścianę. :(
Wszędzie wlezie!

Idziemy na zakupy!




Lili wstydliwa

Buszuje w rekalmówce

Nie ma to jak spanko na pańciowym swetrze... na suszarce =^..^=

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz